Strona:Pisma VI (Aleksander Świętochowski).djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Marek. Po co? Nowy proces z wojewodą.
Michał. Ostatni o krzywdę mojej matki.
Marek (biorąc na plecy tłomoczek). Zamiast patronowi na proces, daj księdzu na mszę dziękczynną, że nie żyje, bo by, jak moja po zabitym ojcu, umarła (śpiewa)
Raz dwa trzy.
No, marsz, dziedzicu publicznych dróg i różnych pór roku.
Justyna (która dotąd siedziała zadumana). Mężu...
Michał. Życzę pani, ażeby nim chciał zostać ten, który tu po mnie przyjdzie. (Do Krystyny, która przez uchylone drzwi wyjrzała). Daj wody.
Krystyna. Nie ma w domu.
Marek. Bodajżeś do niej wstrętu nabrała i wojewodę ukąsiła.
Michał. Wszystko jest ludzkiem (wychodzą).

SCENA X.
Krystyna, Justyna później Krysztof.

Krystyna (zbliżywszy się do Justyny). Szkoda oczu na płakanie...
Justyna. Tak mi żal po sercu się rozlewa... Zobacz, czy już wyszli.
Krystyna (wyszedłszy wraca i melduje z dumą). Jaśnie Wielmożny wojewoda Ślepowron.
Justyna. Oh! jakże się boję... Proś.
Krysztof (we drzwiach). Do nóżek pani upadam.