Strona:Pisma VI (Aleksander Świętochowski).djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tadeusz. U mojej narzeczonej.
Andrzej. U mojej poddanki.
Tadeusz. Moje prawo świętsze.
Andrzej. Moje dawniejsze.
Tadeusz. Pan wiesz, że ja ją kocham.
Andrzej. To mnie mało obchodzi i do niczego więcej nie obowiązuje, tylko do strzeżenia mej własności.
Tadeusz. Pan mi ją oddać musisz!
Andrzej. Wtedy, jak będę musiał oddać panu moją sakiewkę, jeśli się w niej przypadkiem zakochasz.
Tadeusz. Człowiekiem pan jesteś, czy...!
Andrzej. Dziedzicem tej wsi.
Tadeusz. W takim razie pozywam pana do sądu naszych szabel.
Andrzej. Dobrze. Ale naprzód oddal się pan i daj mi znać przez swoich świadków, że cię za progiem nie opuściła odwaga do stawienia się w tym sądzie.
Tadeusz (dobywając szabli). Podły tchórzu, broń do ręki, bo ci obelgę płazem odbiję i sińcem naznaczę!
Andrzej. Onufry! Parobków — związać tego chłystka! (Onufry wybiega).
Tadeusz. Jeśli tu wejdą, łeb za łbem się potoczy, a twój najpierwszy.
Kazimiera (przyskoczywszy do Andrzeja z nożem). Nie każ im tu wchodzić, bo ten nóż ostry, a moja ręka pewna, dla ciotki twojej niejeden koszyk z drutu uplotła (słychać kroki za sceną).