Strona:Pisma VII (Aleksander Świętochowski).djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tylko dobre, ale jedyne, których nawet królowie nie jadają. Jeżeli tego dokażesz, powiększę ci pensyę dwukrotnie.
Ptelon. Postaram się, czcigodny panie.
Heron. Będziesz zajmował się tylko rybami. Wracaj zatem do Krotosa i oświadcz mu, że od nowego miesiąca zostajesz moim kucharzem. Poczekaj no: dziś wieczorem będę u was na kolacyi, prawdopodobnie z kilkoma przyjaciółkami. Otóż przygotuj jakieś smaczne danie z pobudzającą przyprawą... rozumiesz?
Ptelon. O, tak, czcigodny Heronie.
Heron. Ażebym zaś poznał ten półmisek, przystroisz go kwiatkami jaśminu. Tylko nie zapomnij.
Ptelon. Ależ, nigdy.
Heron. Bądź zdrów. Po co ci robotnicy znoszą na plac deski i płótna?
Ptelon. Przyjechał Skit z gromadą atletów, aktorów, sztukmistrzów, tancerek i urządza namioty dla różnych zabaw.
Heron. On tu jest?
Ptelon. Nawet za tymi ludźmi idzie
Heron. Zawołaj mi go.


Widok 7.

Skit, niezgrabny olbrzym, jak gdyby grubo ociosany z odłamu skały, rzuciwszy jakiś rozkaz swym służącym, przysunął się ciężkim krokiem do Herona.
Heron. Jak się masz.