Strona:Pisma VII (Aleksander Świętochowski).djvu/041

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzić go oszczepem i ugotować z uszu polewki. Ukor wypił ją i natychmiast wyzdrowiał.

Przy czwartym ognisku.

— No więc cóż zrobią — żwiru sobie w żołądki nakładą? Jeżeli mamy je trzymać — to musimy karmić.
— Naturalnie. Próbowałem już i tego, kiedy nieprzyjaciele odbili nam wszystkie. Bez kobiet długo żyć niepodobna.
Zaczęli rzucać po za siebie kości i kawałki mięsa, które chciwie zbierała po ziemi lub łapała w powietrzu czereda kobiet i dzieci.
— Jakie to złe i żarłoczne! Ja bym chętnie zgodził się, ażeby ze wszystkich stos ułożyć i potem nowych nie sprawiać. Wy jesteście młodzi, więc nie macie doświadczenia, ale ja już wiele tych żmij poznałem. Woda morska dlatego jest słona, że w niej toną mężczyźni, a dlatego gorzka, że w niej toną kobiety. Żadna z nich nie spotkała nigdy spiącego zwierzęcia, bo każde z najtwardszego snu się obudzi, jak mu tylko nozdrza jej woń z daleka podrażni. Owad dopóty żyje, dopóki się z samicą nie połączy. Mądrzy bogowie obdarzyli nas kobietami, ale sobie nie zostawili ani jednej sztuki; oni też są szczęśliwi i potężni, a ludzie biedni i słabi.
— E, i oni je mają, bo jakżeby się rozmnażali.
— Nie słyszałem o bożych żonach.
— Ja tam kobietami nie gardzę, a nawet chętnie