Przejdź do zawartości

Strona:Pisma Ignacego Chodźki t.II.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wienia, i do pokornego przejednania téj świętéj pośredniczki między Bogiem i ludźmi, a którą on znieważył, z serc i ze świątyń wyrzucił, siebie na jéj miejscu nauczycielem i panem świata ogłaszając.
Ale przyszedł mu czas hańby i upadku: bo po krótkiém panowaniu przeląkł się on własnego dzieła. Rozumami, że tak powiem, pomięszał się rozum!!! Doprowadzi on towarzystwo do krwawego Styxu, za którym tysiąc ofiar jego samowładztwa stanęło mu widomie i ze zgrozą nań poglądało… Wzdrygnął się więc i cofnął… Daléj postępować niepodobna! Wracać mu się trzeba było… a wracać po téj saméj drodze, na któréj wszystko obalał i niszczył w swym tryumfalnym do mniemanéj doskonałości marszu… Potrzeba mu było własne nauki na inne sofizmata tłumaczyć, aby ich widocznego nie odkrywać fałszu i oszczędzić upokorzenia dumnéj swéj zarozumiałości. Potrzeba mu było wynajdować nowe środki i sposoby uspokajania namiętności wzburzonych, i tém szaleńszych, że im celów i ofiar braknąć zaczynało.
Wszystko to jednak było napróżno. Lud stracił wiarę w jego wyroki. Czyny i skutki dobitniéj niż księgi i racyonalne systemata biły mu w oczy. Opuścił więc rozum przywłaszczone berło, a los i przyszłość obłąkanego świata oddał nakoniec na wolę Opatrzności.
Opatrzność też czuwała nad światem i ludzmi. Ona wzbudziła Mocarza, który silną prawicą zatrzymał potok rewolucyjny, podniósł z ruin ołtarze Chrystusa, i w dniu jednym nowe dążenia i wyobrażenia rozpromienił po świecie!…
Lecz potężna wola jego polityczne i ogólne na własny i obce narody wywierając wpływy, nie sięgała serc i duchownych usposobień ludzkich. Tam widoczne działanie łaski! tam duch Boży dokonywał dokonać się niemogącego przez człowieka dzieła!… Narzędzie woli jego wskrzesiło materyalny byt Religii i jéj świątynie; lecz Bóg sam cudowném natchnieniem uczył nowe pokolenia chrześcijańskich modłów i starego pacierza.
Rozum, złożywszy swe panowanie, nie wnet się poddał oogólnemu popędowi ludów; chciał on jeszcze być nieuległym, i chodząc samopas, grać rolę rozmyślającego nad przeszłością filozofa, okrywając płaszczem mędrca swą niepewność, wątpliwość, a na dobitkę, i co gorsza, czczość i bezcelność żywota…
― Pójdź! szaleńcze! pójdź do mnie! ― rzekład mu religia. Widżisz, coś uczynił! gdzieś i do czego doprowadził omamioną tłuszczę!… Pójdź! ja cię zawiodę na drogę twoich poczciwych i bogo-