Strona:Pisma IV (Aleksander Świętochowski).djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żałobę. Wobec niego wrogowie nasi mieli zaledwie odwagę milczeć.
Leja. To dobrze. Cóż Elpinika — podkopuje się dalej pod was?
Aspazya. Omdlała w objęciach Hermiposa, który napisał jakąś komedyę przeciwko mnie i chciał na scenie wystawić, ale mu odmówiono. Ach, zapomniałam o szczególniejszym wypadku: rządca nasz kupił na targu młodą niewolnicę, która jak się okazało, jest panieńską córką Elpiniki.
Leja. I czyją?
Aspazya. Polygnotos zapiera się ojcostwa, ale potwierdza macierzyństwo. Stara niewolnica, która obecnie służy u Teory, a kiedyś służyła u Cymona, stanowczo utrzymuje, że on z siostrą, z Elpiniką, są rodzicami tej dziewczyny — ale to wydaje mi się zbyt niegodnem jego charakteru.
Teora. I gustu.
Leja. Ach, moje drogie, kto dociekł, co jest nieprawdopodobnem i niegodnem tego świata czystych słów a brudnych czynów!
Aspazya. W odwet za to, że Elpinika znikczemnia syna Peryklesa, ja uszczęśliwię jej córkę: posłałam ją do matki, ażeby od niej zażądała przywrócenia chociaż części swego obywatelstwa. W przeciwnym razie my się o to postaramy.
Leja. Ależ ta wiedźma oszaleje ze złości. Musi być