Strona:Pisma IV (Aleksander Świętochowski).djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mierzy; bez pomocy zewnętrznej nie pokonamy go. Znowu musimy uciec się do Spartan, z którymi zawiązałem rokowania. Pora dogodna, bo Perykles zamierza pociągnąć Ateny do zbrojnej pomocy Miletowi przeciwko wyspie Samos.
Kalias. Ot widzicie, powinienem zaraz pojechać do fabryki i dopilnować, ażeby obstalowaną przez Spartę broń wyrobiono na termin. Bądźcie zdrowi... (odchodząc). Kto wymyślił tę politykę!...

SCENA XII.
Elpinika i Tucydydes.

Tucydydes. Pod Koroneą przekonaliśmy się, że rozbić w perzynę cebulowych obywateli dla nas nie trudno. Przekupny Plejstonaks ze Sparty wygnany, a jego następca nie ma lepkich rąk. O ile więc losy nasze ważyć się będą na polu bitwy — zwycięstwo pewne. Ale samo ono nie da nam przewagi stałej. Przecie pod Koroneą z zastępów demokratycznych została tylko miazga — i na tej miazdze Perykles nie przestał rosnąć. Jest to wypadek dziwny, dotąd dziejom nieznany, że naród najoświeceńszy, wrażliwy na najdrobniejsze ograniczenia swych praw, wypędzający podejrzliwie swych dobroczyńców i bohaterów, ażeby nadmiernemi zasługami nie naruszyli równości republikańskiej — ten naród ulega karnie woli prywatnego człowieka, który nie zajmuje żadnego urzędu, którego jedyną godnością państwową jest obywatelstwo