Strona:Pisma IV (Aleksander Świętochowski).djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nora. Cicho... nie wymawiaj tego, ażebyś przez sen nie wypaplał. Ona by cię na pasy podarła.
Kapros. Malował ją, ale z tyłu, pisywała do niego listy, ale on rzadko bywał. Może raz kiedy się odważył... O co ona boga prosi? Ktoś drzwiami skrzypnął. (wybiega).
Kapros (za sceną). Jest! (wchodzi Hermipos).
Hermipos. Gdzie twoja pani?
Nora (kłania się, wskazuje Elpinikę i wychodzi).
Elpinika (spostrzegłszy Hermipa, zbliża się). Dzień dobry.

SCENA IV.
Elpinika i Hermipos.

Hermipos. Przerwałem modlitwę.
Elpinika. Już bóg wie, o co go prosiłam.
Hermipos. Często z nim zapewne rozmawiasz. Niestety, muszę czystą krynicę uczuć niebiańskich zmącić w twej duszy brudną sprawą ziemską.
Elpinika (ciekawie). Co takiego?
Hermipos. Schwytałem tajemnicę, że na dzisiejszem zgromadzeniu narodowem Perykles zamierza prosić o przyznanie jego synom praw obywatelskich, których im dotąd, jako zrodzonym z cudzoziemki, odmawiano, a nawet chce przeprowadzić ogólne równouprawnienie dzieci z takich związków.
Elpinika. To byłoby zbyt bezczelne.
Hermipos. W tej właśnie sprawie tu przybyłem. Obecność męża twego na zebraniu jest niezbędną. Zaj-