Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 81.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  180  —

cy mieli głowy pospuszczane... Nie potrzebuję objaśniać, że byli to: sędzia, pisarz, woźny, stróż, oskarżyciele, świadkowie, utensylia etc.
Co się z nimi stało dalej, nie wiem. Starosłowiańskim obyczajem złożonoby może roki pod cieniem jakiego olbrzymiego dębu, gdyby nie to, że dębów niema, bo je posprzedawali Żydzi, a choćby dęby były, to w zimie nie dają cienia....
W Michowie za to wspaniała radość. Jarmark trwał. Dokonywano poważnych obrotów handlowych, bito się w łapy przy układach, przytem, że użyję stylu handlowego: tendencya zwłaszcza w kierunku okowity była nader mocna. Legenda mówi jeszcze, że oskarżeni, których większość spodziewała się pójść do kozy, a których odjazd sądu uwolnił od kłopotów, wydali sobie obiad składkowy, na którym spełniano liczne toasty na cześć wójta i miejscowego parlamentu.
Koniec. Należy to już nie do bajek, ale do faktów, że Michów ma dwadzieścia sześć jarmarków rocznie. Dlaczego jednak ma dwadzieścia sześć jarmarków, skoro ma pozwolenie na sześć, to znowu jest zagadką, podobną do tej, jaką zadał prawnikom pan Z. G... Ale, zaiste, w naszym poczciwym świecie tyle jest zagadek, tyle rozmaitych: dlaczego? że „ktoby chciał rozumem wszystkiego dochodzić“.... Dalej wiecie.