Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 80.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

brylanty; teatry grają, śpiewają; ogrody brzmią muzyką; na bulwarach tłumy świetne, modne i pyszne; damy kameliowe, prawdziwe komety błędne o jasnych warkoczach, z oczami jak gwiazdy. A potem wszystko, jeśli chcecie: słychać szelest jedwabiów, powietrze pełne zapachów, upajające, twarze śliczne i młode, omdlałe spojrzenia, rozchylone usta, szepty, gorące oddechy, bicia podnieconych pulsów, upojenie, szał. Dla uzupełnienia obrazu potrzebaby tylko, aby jeszcze wśród tych tłumów, świateł, ulic i kolumn pojawił się półpijany Nero na wozie, ciągniętym przez tygrysy, i aby te tłumy powitały go okrzykiem: „ave, caesar dive!
Wobec tego wszystkiego, wobec owych „Nocy paryskich”, jakiś zabłąkany myśliciel, sługa idei, miałby prawo pochylić surową, bladą twarz na piersi i pytać się siebie: jestże to rzeczpospolita? jestże to demokracya? Ale to ani rzeczpospolita, ani demokracya. To niedokończona uczta z czasów ostatniego Nerona. Po długiej cezaryańskiej nocy koguty pieją już na brzask dzienny. Pójdźcie na krańce Paryża, tam miasto ciche i ciemne śpi spokojnie, tam śpi przyszła rzeczpospolita, aby nazajutrz ze świeżemi siłami rozpocząć pracę odrodzenia; pójdźcie na pole Marsa, a zamiast odgłosów orgii, usłyszycie dniem i nocą dźwięcze-