Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 79.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   87   —

wca nasz w Nr. 1-m Niwy gorzko ubolewa nad przewagą żywiołu germańskiego w tem do niedawna jeszcze czysto polskim mieście. Między innemi zaś mówi:
„Czytamy w tej chwili nazwiska firm, zakładów fabrycznych i przemysłowych… a końcówki: ski i wicz w stosunku do: er, sigl, brandt, usch, mann, the i t. p. mają się, jak jeden do dziesięciu“…
„Najbogatszą dzielnicę pracy, najtrwalszą pracę bytu zajęli i opanowali Niemcy, i oni tu rej wodzą. Germanizm czuć tu na każdym prawie kroku“. „Co gorsza, to jeden rzut oka wystarcza, by spostrzedz, że ci łaskawi przybysze pragną zdobyć stanowczą przewagę nad żywiołem rodzimym, usiłując żywioł ten zepchnąć na plan ostatni i z łaski jedynie ofiarować mu w jego własnym zakątku miejsce przytułku…“
Słowa te wywołały żywą replikę ze strony kaliskiej korespondentki Gazety Polskiej, która w Nr. 14-m tejże gazety, nie szczędząc naszemu sprawozdawcy zarzutów, między innemi powiada, co następuje: „Należało panu Jeleńskiemu być nieco oględniejszym i nie zapominać o tem, że jest dużo nazwisk, nie kończących się na: ski i wicz, a jednak ci, co ich używają, mają się za tutejszych“.
Doprawdy, odpowiadamy na zarzut, nale-