do Ameryki. Odtąd życie staruszków płynie we łzach i utrapieniu. Stary Jumelin przeklął syna, przysiągł, że mu nie przebaczy i, zamknąwszy się w sobie, ze swemi łzami i cierpieniem, stwardniał w końcu, jak kamień. Tymczasem w Ameryce syn umarł, jak się to później pokazało, ale natomiast przyjeżdża jego wdowa z małoletnim synkiem a wnuczkiem starego Jumelina. Starzy odżyliby może przy wnuczku, ale zatwardziały dziadek nie chce wpuścić nawet wdowy do domu swego i nie chce widzieć wnuka. Ta jego zatwardziałość sprawia niewymowną boleść całej rodzinie, a zarazem jest główną dramatyczną treścią sztuki. Wszyscy bowiem pracują nad zmiękczeniem serca dziadka, który opiera się wytrwale i łzom i namowom. Cała treść sztuki prócz tej jednej sytuacyi nie zawiera nic więcej. Dziadek wreszcie po długich korowodach, znudziwszy i zgniewawszy widzów, wzruszony widokiem wnuka, daje się przebłagać, ku wielkiej radości wdowy po synu i pani Jumelin. Widzowie radość tę dzielą również z całego serca, wspomniana bowiem jedna i jedyna sytuacya, przeciągana do nieskończoności na rozmaite sposoby, mimo rozmaitych tu i owdzie piękności lirycznych, zamiast wzruszać, nakoniec męczy, nudzi i nuży do wysokiego stopnia.