Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 79.djvu/282

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   280   —

artystka nie miała nikogo znajomego, obecnie, gdym przyszedł na drugi dzień, aby powinszować powodzenia, zastałem kilkunastu redaktorów, czekających na artystkę w wielkim parloarze w Palace Hotel. Poprzednio było za mało anonsów, obecnie gazety nie chcą brać za nie pieniędzy. Cóż dopiero mówić o dyrektorze teatralnym, reżyserze i miejscowych artystach?
A jednak trudno wypowiedzieć, przez jakie głębokie troski musiała przechodzić artystka, zanim przyprowadziła wystąpienie do skutku. Pozbawiona zupełnie pomocy z kraju i obarczona troskami arcy-powszedniej natury, jak sama mówiła mi potem, prawie uginała się czasem pod brzemieniem. Nikt tu o niej nie słyszał. Z początku w teatrze patrzono na nią, jak na debiutantkę. Wiadomo, że każdy głupiec lubi przedewszystkiem radzić i ostrzegać. Nie radzono jej występować w Szekspirze. „My tu mamy szkołę i tradycyę (mówiono), wy, cudzoziemcy, tego mieć nie możecie“. Dyrektor początkowo chciał jej dać jedno przedstawienie próbne, wtedy, gdy znajdzie się czas między odjazdem jednej gwiazdy a przyjazdem drugiej. Oczywiście, przedstawienie miało być bezpłatne. Zaledwie mogła uprosić dyrektora i reżysera, aby pozwolili jej zagrać przed sobą tylko. Odwlekali to z dnia na dzień, wymawiając się zajęciem, tak że próba ta miała miejsce dopiero