Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 79.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   250   —

dy, posuwają swój myśliwski zapał za daleko. Na serce, rozum, młodość, zdrowie, uczciwość nie zwracają najmniejszej uwagi; więc lada reumatyczny safanduła, lada bankrut umysłowy, moralny i fizyczny, lada głupiec, nie umiejący trzech zliczyć, lada Klapkiewicz z komedyi pana Zalewskiego, lada kostera, któremu na dnie kieliszka życia męty tylko pozostały, byle majętny, jest pożądanym i zapalczywie naganką, złożoną z ciotek, zapędzanym do ołtarza „epuzerem“.
Jednem słowem, na męża dla panny powszechnie szukają u nas worka, nie człowieka, a skutki z tego?… Czyż potrzeba tego uczyć. Kojarzy się małżeństwa, a później od jaskrawego światła buduarowych skandalików opinię oczy bolą, więc potrzeba jej umbrelki. Tą umbrelką jest mąż. W życiu dzieje się przeciwnie, jak w komedyi. Gdy na deskach scenicznych o pannę stara się stary bogacz i młody święty turecki, w komedyi dostaje ją młody, a stary przegrywa i odchodzi z kwitkiem. W życiu dostaje ją stary, ale młody nie przegrywa i nie odchodzi z kwitkiem!… Oto różnica, a zarazem skutek polowania na worek, nie na człowieka. Ale jest i więcej tych skutków; zgorzkniałe życie, zabawa w lwice albo w dewocyę, stępienie uczuć i myśli, gasnący promień domowego ogniska, dzieci, zdane na łaskę i niełaskę bon cudzoziemek, wychowanie