Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 79.djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   238   —

czaju nie była trwałą. Najwięcej stosunkowo złożono na Pułtusk, mniej na Opole i Końskowolę, jeszcze mniej na Przasnysz, o Drobinie zaś nikt już nie myśli. A jednak nędza najnowszych pogorzelców, ze względu na spóźnioną porę i na jesienne chłody, jeszcze jest większa. Mieszkańcy Pułtuska mogli bez wielkich cierpień spędzać noce pod gołem niebem, bo ogrzewało ich jeszcze cieple tchnienie spokojnych nocy letnich, ale dziś nocleg pod gwiazdami to choroba i śmierć dla nieszczęśliwych nędzarzy. Cóż jednak na to poradzić? Źródłem ofiarnych czynów naszych bywa na nieszczęście tylko wrażenie, a że wrażenie już przeszło, zatem i miłosierdzie wyschło do dna. Dajemy sobie obecnie koncerta; hojnie zapełnialiśmy przed paru jeszcze dniami danaidowe kieszenie pana Strakosza; podziwialiśmy za dobrą i brzęczącą gotówkę piękną karnacyę biustu panny Donadio, damy zapewne jeszcze niejeden koncert na większą cześć i chwałę i benefis naszych i nie naszych znakomitości artystycznych; będziemy mieli prelekcye na dobroczynność; będziemy nieraz tańczyć przez miłosierdzie na publicznych balach; wyprawimy sobie żywe obrazy z naszych piękności na dochód przedsiębiorczego Przytuliska; panie nasze będą nam podsuwały bilety na rozmaite kwaśno-słodkie cele; będą sprzedawały afisze; będą się rozczulać po francusku w teatralnych przedsion-