w jej imieniu. Ale młody człowiek nie tylko odmawia, lecz jeszcze rzuca Gałdzińskiemu w oczy straszne słowa prawdy i… pogardy. Chciałbym, mówi, żeby staroszlachecki zwyczaj pytania, kto cię rodzi? rozciągnięty był dziś do milionów. Milionie, kto cię rodzi? Czy nie krew i łzy ludzkie? Gałdziński gnie się pod temi słowy, jak krzew pod wichrem. Nieprawe bogactwa poczynają wydawać owoce; kara się rozpoczyna, a sprawiedliwość mści się na nikczemniku w najstraszniejszy sposób, bo uderzając jego ukochane dziecię. Od tej chwili słowa: Dukaciku, kto cię rodzi? brzmią mu w uszach, jak wyrzut sumienia. Wypadek sprawia, że słowa te słyszy jeszcze z niejednych ust. A tu tymczasem córka jego umiera prawie z nadmiaru cierpień. Wreszcie stan jej i miłość, jaką Juliusz żywi dla niej, kruszy jego upór. Godzi się na małżeństwo z nią, ale pod strasznymi dla Gałdzińskiego warunkami. Złota Górka, którą Gałdziński już był kupił, zostaje przy Latnickim, pieniądze zaś za nią zwrócone zostają nowonabywcy. Juliusz nie przyjmuje grosza posagu, na którego zebranie poświęcił Gałdziński całe życie i całą uczciwość, sam zaś Gałdziński musi wyjechać zagranicę, i nigdy, nigdy już nie ujrzeć ukochanego dziecięcia.
Strapiony i załamany ojciec zgadza się na wszystko. Kara nad nim spełniona. Musi się wyrzec wszystkiego, nad czem całe życie pra-
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 79.djvu/203
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
— 201 —