Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 79.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   171   —

wy dyrektor o świadectwa przeszłości nie pyta, sceniczna ewangelia nie zezwala być tak surowym, zresztą czemużby dyrektor teatrzyku miał być mniej pobłażliwym od przełożonych Zakładu Magdalenek… To też boginki te często bywają „tolerowanemi“ przez dyrektorów, stanowiąc w olimpijskich widowiskach żywą, śpiewającą i podskakującą dekoracyę, zwaną inaczej chórami. Boginki te kształcą się i postępują, to niema kwestyi; a przedewszystkiem uzacniają się, a nawzajem stanowią szkołę dla skończonych gimnazistów, pragnących zaokrąglić swoje wykształcenie. Z chwilą, gdy „boginka“ wleciała po raz pierwszy na scenę, pierze jej szybko rosnąć zaczyna, tak, że po krótkim czasie, mimo onegdajszego minusu socyalnego, okrywa się puchem społecznym i tuli do siebie dzióbki żółte piskląt nieletnich. Jest to zresztą dziecię natury, pozbawione zupełnie wychowania i wykształcenia, a natomiast pełne wrodzonej intuicyi, przy pomocy której umiejętnie zapoznaje nieletnie pisklęta z ekonomicznemi teoryami wzajemnej wymiany, potępiając system merkantylny domowego rygoru, jako niepostępiwy, a wynosząc zasady wolnej komercyi.
Tak więc teatrzyki ludowe są niezawodną szkołą obyczajów i ekonomicznego postępu. Zresztą, jeżeli i tu wkrada się potrosze żywot swawolnej licencyi, to tylko dlatego, że każda rzecz