Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 79.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   130   —

i chronią się w niebie. A cóż stąd za wniosek, jaka w tem myśl poety? Oto dłoń jego pisze straszliwe, baltazarowe słowa na owym gmachu społecznym, w którym, jakby w kościele bez Boga, lęgną się tylko puszczyki i gady. „Delenda Carthago!“ zdaje się mówić poeta i nic więcej. A potem? a potem, poeto? co na miejscu owego gmachu wybudować?… Cisza!… napróżno ucho czeka odpowiedzi. Delenda Carthago! — oto wszystko, co mówi w Intrydze i miłości Szyller. I istotnie: czyż burza troszczy się, jakie drzewa odrosną na miejsce tych, które wicher połamie?
Młody obóz przeciwstawia wprawdzie w Intrydze i miłości staremu społeczeństwu indywidualizm, ale tylko indywidualizm. Poza czysto osobistem pragnieniem szczęścia, niemasz w nim nic dodatniego. Ludwika, owa córka mieszczańska, umie tylko kochać i płakać. Młody major gotów jest burzyć i niszczyć, gotów pozrywać nawet węzly rodzinne. Rozmarzonemu, pełnemu egzaltacyi, ciężą wprawdzie więzy społeczne, ciężą obłudne formy towarzyskie, gotów, powtarzam burzyć je i targać, ale tylko dlatego, by, biegnąc na oślep wśród płomieni i rozwalin, pochwycić w lot przelatującą nieujętą wizyę osobistego szczęścia.
Mógłby ktoś wprawdzie powiedzieć, że, skoro poeta walczy ze społeczeństwem w imię praw osobistych jednostki, więc ideał jego jest już