Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 79.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   127   —

ma widzów straszliwy obraz i woła: „Przypatrzcie się i zbudźcie się. Oto prawda jest uciśnięta przez fałsz, prostota przez podstęp, swoboda przez niewolę, miłość przez egoizm; a to wszystko to my, to nasza dola, to nasze społeczeństwo; przypatrzcie się więc i zbudźcie się“. I zaiste, trudno się oprzeć uczuciu zwątpienia i rozpaczy, gdy w końcu sztuki staje nam przed oczyma ta tylko pozytywna prawda, że ostatecznem i jedynem schronieniem dla nieszczęśliwych jest grób, a poza grobem cisza tylko i ukojenie bezwiedne wszystkiego, a dalej ciemność ogromna, głucha, niepewna, jakby noc bez gwiazd i księżyca.
Taką jest ogólna myśl tej sztuki, a raczej tego obrazu stosunków ówczesnych. Poeta nie występuje w niej, jako objektywny myśliciel, spoglądający z wysokości swego fotelu na stosunki ludzkie, ale jako jednostka, oplątana w owo ogromne koło życia, kręcąca się z niem razem, cierpiąca i czująca z niem razem. Poeta bierze bezpośredni udział w doli społecznej, zlewa się ze swemi poetycznemi postaciami, zamyka w nich siebie, a zarazem i całe Niemcy, nie obmyśla, ale odczuwa, nie czerpie z głowy, ale z serca, i stąd ten ogień, stąd niekłamany zapał, stąd ta prawda serdeczna i poetyczny, pełen uniesienia polot, który sprawia, że sztuka, mimo wszelkie swe wady techniczne, chwyta za serce i porywa.