Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/291

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wyznaje rodzicom, jak się rzecz miała; błaga ich o przebaczenie, przyrzeka poprawę, a na dowód, że będzie ono czynem, a nie słowem, postanawia iść jako prosty robotnik do kopalni węgla w Dąbrowie. Ojciec wznosi dziękczynne ręce do nieba, matka zaś, zamiast radować się z poprawy syna, rzuca się z rozpaczą na krzesło i woła, załamując ręce:
— Mój syn robotnikiem! mój Zyzio prostym robotnikiem! o nieszczęście!
Taka jest treść „Zyzia“. Pomysł tej sztuki nie nowy wprawdzie. Kwestyi wychowania dotykano już niejednokrotnie i w powieściach i na scenie; w każdym jednak razie, mniej czy więcej oryginalny, pomysł to jednak dobry, zręczny i wcale szerokiego pokroju. Komedya, dotykająca takich kwestyi, jakie porusza pani Mellerowa, ma stałe widoki powodzenia, i gdyby wykonanie odpowiedziało pomysłowi, byłaby to rzecz prawdziwie wyższej wartości. Na nieszczęście jednak złożyło się inaczej.
Nie chcemy łudzić ani czytelników, ani autorki; wykonanie jest słabe i bardzo słabe. Prócz Emilii i barona Szerszenia, które to dwie postacie wybornie udały się autorce, reszta, na nieszczęście najważniejszych, stanowczo jest chybioną. Główny charakter Zyzia, zarysowany blado i trzymany blado, w początkowych scenach zupełnie bierny, grzeszy w wielu miejscach brakiem konsekwencyi. Dlaczego prze-