Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

je, o ziemię, ani o darwinowski byt. Byłaby to walka o uszy.
Skutki jej jednak odbiły się nie tylko na uszach; bo w razie zwycięstwa miejscowego artystycznego żywiołu, powstrzymałaby się także w części emigracya naszych pieniędzy zagranicę. A emigracya ta, ze względu na otwartą już wystawę, jest obecnie w pełni rozwoju. Niema w tem nic dziwnego; my lubimy podróżować — lubią i nasze pieniądze; jaki pan, taki kram. Różnica w tem tylko, że my, jakkolwiek poturbowani nieraz, obdarci i ubożsi, wracamy jednak z podróży do domu, pieniądze zaś nasze nie wracają nigdy.
I gdybyśmy przynajmniej zawsze przywozili za nie naukę, światło, gorące chęci dorównania tym, którzy nasze pieniądze biorą, ogniste dusze, męskie serca a mądre, pełne planów na przyszłość myśli — nie żalby było i czasu i pieniędzy.
Ależ czyż zawsze tak jest? That is the question! Kto zagranicą, zamiast istoty rzeczy, przyswaja sobie zewnętrzne tylko cechy cywilizacyi, przypomina owego króla negrów, który, by w oczach cudzoziemców nie uchodzić za barbarzyńcę, włożył na nagie ciało czerwony frak angielski, nie rozumiejąc, że przy braku innych części tualety frak jest najmniej właściwym.
A iluż to z naszych młodzieńców po powrocie z zagranicy przywozi tylko frak na na-