Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/092

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

śmy przywdzieli owe sławne z bajki buty, w których kroczącemu każdy krok siedem mil stanowi. Najnowszym tego dowodem jest rozpacz handlarzy starzyzny — bo starzyzny już nie będzie, chyba tylko w głowach i na twarzach. Oto w Grochowie, pod Warszawą, powstał zakład farbiarski, w którym sztukę posunięto tak daleko, jak wieść głosi, że stare fraki nabierają barwy, blasku, życia, świeżości, znoszone suknie odmładzają się w oczach, zgrzybiałe jedwabie odzyskują pierwotną tęgość i połysk — słowem, sprawdziła się bajka o odmładzającej wodzie.
Muszą się z tego zakładu cieszyć serdecznie mężowie młodych żon i ojcowie dorosłych córek, (boć kobiece ubranie drożej kosztuje, jak męskie). „Chwała Bogu — mówi mąż — taki zakład to prawdziwe dobrodziejstwo! będziecie panie miały zawsze nowe suknie i nosić je…“ — „Na codzień, — zapewne! — kończy z silnym naciskiem na „zapewne“ małżonka lub córa — na codzień, zwłaszcza na po domu“. A w duchu dodaje sobie: — „Piękniebym wyglądała w Saskim lub w Botanicznym ogrodzie!“ Nawet w Dolinie Szwajcarskiej, gdy tam Gungl grywać zacznie, nie mogłabym się pokazać, ani na żadnym spacerze, jednej tylko Saskiej Kępy wyjąwszy. Do kościoła wreszcie byłoby to może także dobre, ale chyba nie na ostatnią mszę, — a wcześniej tam chodzić niema po co!…
Nie trudno zgadnąć, na czyjem stanie. Osz-