Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 60.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

(t. j. wieszczowi) wiele niegrzeczności, skutkiem których nie sypiał dobrze w nocy. Złożono sąd koleżeński, studenciki się zebrały — była wielka narada, i wielki ów areopag uwolnił go od wszelkiej odpowiedzialności, słowem: a! a! co to było! Szczęściem cnota została nagrodzoną, występek ukarany; panem Benonem powszechnie pogardzono, a wieszcza uwielbiali wszyscy za życia i rozmyślali tylko nad tem, gdzieby mu postawić pomnik. Podczas gdy się o tem wszystkiem dowiadujemy z opowiadań osób do akcyi wchodzących, wieszcz stoi udrapowany w płaszczu i oparty o skałę (bo rzecz się dzieje w Panieńskich Skałach pod Krakowem) — pozwalając się podziwiać panu Dołężnemu, staremu literatowi, który zresztą powinien słuszniej Niedołężnym się nazywać, i dwom młodym gapiom, którzy patrzą na porywy wieszcza z otwartemi ustami i z rękoma w kieszeniach. To miejsce powinien pan Eysmont polecić ilustrować. Porywy owe, równie nagłe, jak niespodziewane, dowodzą właśnie głębi uczuć i otchłani myśli wieszcza. Wyobraźcie sobie, czytelnicy, kogoś, kto np. roześmiał się nagle bez żadnego widocznego powodu, potem również bez powodu wpadł w rozpacz, potem się znowu roześmiał dzikim śmiechem, potem się rozpłakał, potem ucichł, żeby na nowo wybuchnąć — a będziecie mieli wieszcza. Powiedzcie teraz, co sobie o nim my-