Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 60.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

oczy tym wszystkim, którzy chcą patrzeć trzeźwo. Chodziło mi i chodzi o język i o nic więcej; tymczasem postarano się wmówić w ludzi, że młodzieńcom semickim zarzucam nietrafny wybór narodowości w chwili ich przyjścia na świat, że mam wrodzoną antypatyę do Starego Testamentu, że obrzucam błotem całą narodowość, i że kto wie, czy nie jadam befsztyków z niemowląt izraelskiego pochodzenia.
Otóż, ani takich befsztyków nie jadam, ani do innych wyżej wymienionych potworności się nie posuwam. Organowi handlowemu, który począł na cztery strony świata krzyczeć: — Zabił! zabił! — chodziło o reklamę i o nic więcej. «No, słuchaj, Izrael — ja ciebie bronię, a ty mnie prenumeruj!» — oto była tendencya tych występów, a zarazem fakt tłómaczący niezwykły zapał, z jakim mnie wzięto w obroty i z jakim przypisano mi myśli i intencye, o których ani mi się śniło.
Powiedz bo wreszcie sam, czytelniku, cobyś powiedział o tem, gdybym naprzykład napisał, że adwokaci nasi źle mówią po polsku, a ktoś wyciągnął z tego wniosek, że napadam na wyznawców religii chrześcijańskiej? A jednak taki wniosek wyciągnął organ handlowy. Ja mówiłem, że na giełdzie po większej części szwargocą z niemiecka, Bóg wie, po jakiemu, a organ handlowy wyrozumował, że napadam na wyznaw-