Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 60.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się, jak źle jest wyjechać na pewien czas z Warszawy i dać sposobność «najserdeczniejszym» do rozpuszczania o sobie wieści. Wyobraźcie sobie, czytelnicy, ogłoszono mnie tu za żydożercę, a ja nie mogłem się nawet od tego ludożerczego przezwiska jak należy obronić.
Nie, moi panowie! Tak nazwa sama, jak i cały zaszczyt, jaki przynosi polemika z wami, spotkał mnie niezasłużenie.
Pierwszej wyrzekam się dlatego, że mi się nie podoba, drugą raczcie uszczęśliwić kogo wam się podoba, byle nie mnie — a przedewszystkiem nie narzucajcie się jako obrońcy tym, którzy obrony waszej nie potrzebują i którzy w danym razie, na mocy zasady: «Strzeż mnie Boże od moich przyjaciół i t. d.», źleby na niej wyjść mogli. Kto Żydom wogóle powiada, że źle mówią i piszą po polsku, czyni to nie w chęci połknięcia ich, jak się połyka ostrygę, ale w tym celu, by przestali źle, a zaczęli dobrze mówić i pisać. Kwestya wyznania i pochodzenia są to rzeczy zgoła inne, leżące zawsze poza obrębem żartów i przycinków. Co więcej powiem, dla mnie kwestya żydowska, w związku z narodowością i pochodzeniem, nie istnieje — istnieją tylko obywatele, którym należy prawdę mówić w oczy. Postawiłem tę sprawę jasno już w poprzednim odcinku i stawiam ją raz jeszcze, w nadziei, że otworzy ona