Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 59.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gdybyż to i inni urzędnicy, a zwłaszcza urzędnicy po małych miasteczkach, chcieli pójść śladem urzędników kolei Terespolskiej i pozwolili chociaż kiełkować podobnym myślom! Gdyby zamiast po całych dniach grać w bilard, domino i szachy w miejscowej cukierni, zamiast się dzielić na arystokracyę nie wiadomo czego i demokracyę nie wiadomo jaką, zamiast pisywać wiersze do miejscowych piękności, zamiast się obmawiać wzajemnie, chcieli zakładać czytelnie! Byłaby to rzecz arcy zbawienna. Nie sztuka nosić głowę wysoko tylko dlatego, że rzeczy lżejsze w połączeniu z cięższemi zajmują położenie górujące; nie sztuka udawać arystokratę dlatego, że się ma dwieście złotych pensyi więcej, albo wyższe obcasy od innych. Nauka brata ludzi z sobą. Poważne czytanie zbliżyłoby do siebie ludzi, wytworzyłoby obyczajne i cne życie towarzyskie, podtrzymało uczucie obywatelskie, sprowadziło wymianę myśli, podniosło poziom umysłowy i moralny, nakoniec umiliło życie, często w małych miasteczkach dość jednostajne i smutne. Dlaczegóż urzędnicy terespolscy mają być lepsi od innych?
O czemże wam jeszcze powiem, czytelnicy? Byliśmy, a raczej mówiliśmy przed chwilą o Pradze, spojrzyjmy więc na Wisłę. — Źle! woda mała: wszędy wystają zaspy piasku, żegluga utrudniona — jedne tylko kąpiele od praskiego