Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 59.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

strony, choćby prócz przewoźników brała udział w uroczystości i młodzież rycerska, to niejeden znów rozumuje, że nader małą jest satysfakcyą, zamiast dziewiczego, schwytać np. wieniec warszawskich rzeźników lub piekarzy. Nakoniec, jeżeli wieńce mają być symbolem niewinności, dlaczegóż puszczają je na wodę stolarze, rzeźnicy i piekarze? Ci ostatni, nie wiem napewno, czy puszczają, w każdym razie mogę wam zaręczyć, że jeśli wieniec ten składa się z bułek ich własnego wyrobu i pieczywa, tedy ryby mogą go, co jest nawet najprawdopodobniejsze, nie chcieć skonsumować; na wypadek przecież, gdyby go skonsumowały, niema obawy, żeby się która udławiła: wielkość bułek uspokaja nas zupełnie.
Owóż więc, wracając do wianków, zwyczaj ten traci swoje poprzednie znaczenie i coraz bardziej słabnie. Dawniej brały w nim udział nawet i wyższe klasy; dziś i średnie brać nie chcą. Któż zatem, prócz stolarzy etc., puszcza dziś wianki? Dziewice? Zapewne... Sądzę jednak, że jeśli dystyngowani młodzieńcy nie gonią za nimi po wodzie, to dlatego, żeby ich i na lądzie przyjąć nie chcieli. Zwyczaj był niegdyś piękny i poetyczny; dziś jest to blade jego odbicie. Na moście zbiera się gromadka ludzi, kręci się, poziewa. Zachodzące słońce pozłaca całą tę ceremonię ostatnimi promieniami i znika za da-