Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 59.djvu/064

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

być albo nie być. Z czegóż będziecie płacili podatki? z czego wyślecie żony swoje i córki za granicę? Liczycie jeszcze na jarmark wełniany. He! nadzieja matka głupich. Lepiej się nie łudzić: hotele dla szlachty wystarczą, a gdyby nawet nie wystarczyły, ileż to mieszkań prywatnych jest do najęcia po rodzinach, które wyjeżdżają na letnie mieszkania lub za granicę! Jest jedna tylko rada, powiem wam do ucha: obniżcie ceny.
Istotnie, w czasie wełnianego jarmarku umeblowane mieszkania po rodzinach, które wyjeżdżają za granicę, stanowią potężną konkurencyę dla pustych lokalów, które trzeba odnajmować na czas dłuższy, a takich mieszkań wszędzie jest mnóstwo; któż bo latem siedzi w Warszawie?
Napróżno rozlepiają jedenaście afiszów co rano; napróżno teatrzyki przesadzają się w ofenbachiadach, aby dorównać choć w tem zagranicy; napróżno Fliege daje koncerty, złożone z utworów miejscowych, faszerowanych niemiejscowymi, kompozytorów; napróżno w cyrku siłacze francuscy gną w ręku siłaczów warszawskich; napróżno panna Guerra roztacza wdzięki swej budowy, budzącej we wszystkich gołowąsach oskomę, dorównywająca chyba wstrętowi, jaki w nich budzi książka, atrament, pióro, ołówek, słowem, wszystkie materyały do czytania