Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 58.djvu/088

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wał, i to zapewne nie jeden raz. Takie to teraz czasy!
— Co pan przez to rozumiesz?
— Rozumiem przez to, kochany panie, że teraz prawie wszyscy obywatele tańczą koło Towarzystwa.
— A ja panu powiadam, — odrzekł, marszcząc się, wieśniak — że nie rozumiem pana. Ja zwykłem tańczyć w samem towarzystwie, nie zaś koło towarzystwa, he!
— I! to wszystko jedno!
— Przepraszam, to wielka różnica! — odrzekł.
— Chyba się nie rozumiemy?
— O jakiemże — spytał mnie — towarzystwie pan mówisz?
— Ja mówię o Kredytowem Ziemskiem.
— Ha! ha! ha! — zaśmiał się wieśniak.
— A o jakiemże u licha pan mówiłeś? przecie nie o Kredytowem Miejskiem?
— Nie! Ja mówiłem o «towarzystwie», jakby tu powiedzieć?... No, pan wiesz, co to jest towarzystwo... Ale nie żadne kredytowe. Jest to, jakby tu powiedzieć, jest to poprostu «świat».
Aha! rozumiem: Świat? O czytelniku! rozumiem doskonale, ale nie wiem, czy ty rozumiesz? Istotnie, tak zwane towarzystwo nie jest to ani Towarzystwo Kredytowe Miejskie, ani wiejskie, jakkolwiek zarówno mieszkańcy wsi, jak miast do niego należą i jakkolwiek tak jedni, jak