Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 58.djvu/085

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

poruszonej lekkomyślnie przeze mnie kwestyi i słuszne oburzenie Łukowa, oświadczam publicznie, że rzecz z frakiem miała się tak, jak to chce mieć mój przeciwnik. Że przytem «pewien obywatel zdjął frak, a włożył żakiet i pojechał nas przywitać» — jest to wieść ze wszechmiar dla nas radosna, za którą rycerzowi z Łukowa składam w imieniu mojem i czytelników publiczne dzięki. W dowód zaś uznania, oznaczam konkurs na zrozumienie pewnego ustępu jego listu. Ustęp ten brzmi jak następuje:
«Drobiazg Łukowski osądził także przy swym prowincyonalnym rozumie, że pisma warszawskie, przytaczając zgubione na swych (pism?) balach dwa damskie fartuszki, chciały mieć complices facti w zgubionym fraku, że są niesprawiedliwe i faryzeuszowskie, nie bawiąc się jak kot z myszą, w swoim niedawnym czasie, faktem dobrowolnego wykradzenia jednej z panien».
Ktoby z czytelników zgodził się odnaleźć zaginiony sens słów powyższych i z tego herkulesowego zdania potrafił się szczęśliwie wywiązać, otrzyma oryginał listu, z którego wyjątek przytoczyłem. Wyjątek ten przypomina ów sławny wiersz z «Pięknej Heleny»: «Gdy łańcuchy, świetne zbroje» i coś tam dalej jeszcze: «Muchy..., Troję...» czy coś podobnego.
A propos pięknej Heleny: niezadługo już po-