Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 58.djvu/084

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z tego robi, bo nie lubi się chwalić. Tu idzie o frak.
— W którym roku zginął frak w Łukowie? — mówi, przyciskając mnie do muru. — Odpowiadam: Nie wiem. — Ha! rozmówmy się więc sylogizmem. — Albo (mówi rycerz z Łukowa) zginął frak w roku bieżącym, albo nie w bieżącym. (Cóż mogę na to odpowiedzieć?). — W bieżącym (mówi rycerz z Łukowa) frak nie zginął, więc wieść jest przestarzała, i ogólna niespokojność, jaką doniesienie o tym fakcie wywołało, jest fałszywym, a co najmniej spóźnionym alarmem. Znaleziono wprawdzie po balu frak w sali, ale nie w sali ogólnej, bo «sala łukowska do zabaw (styl majestatyczny) nie jest Salą Murzynów (cóż to my sobie myślimy!), bo ma prócz pokojów damskich, trzy męskie». (To nie tak, jak u nas w Warszawie). «W jednym więc z takich pokojów pewien obywatel włożył żakiet i pojechał was (nas) przywitać, a zostawił frak».
Tak się kończy najbardziej dla mnie zabójczy ustęp listu, traktującego o historyi zaginionego fraka w Łukowie. Cóż mam teraz czynić? Oto, zważywszy, że rozpuszczona przeze mnie lekkomyślnie pogłoska o zgubionym fraku w Łukowie, mogłaby niekorzystnie oddziałać na tutejszą giełdę, sprowadzić nawet popłoch, a przez to dotknąć pośrednio wszystkich innych targów europejskich, — dalej, zważywszy na ogromną wagę