Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 58.djvu/081

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

«jeszonowe» powietrze nie bardzo służy ich zdrowiu, toć to przecie nic tak wielkiego.
Czyby choć rubel przybył im do kieszeni, gdyby mówili: jesień, zamiast: «jeszeń»? — «poco to jemu?» Tacy Żydzi wolą się uczyć od Niemców, a tymczasem są rzeczy, których Niemcy od nas uczyć się powinni, a przynajmniej które od nas przejmują. I ktoby to z nas odgadł, co mianowicie od nas przejmują? Oto bruki. Nie krzyczcie ze zdziwienia, o czytelnicy! może wy myślicie, że wezmą sobie nasze bruki raz na zawsze, że nie będziecie już mieli na czem wykręcać nóg, przewracać się w zimie, dziurawić obuwia — nie! — bądźcie spokojni, a raczej nie bądźcie spokojni! Naszych bruków kamiennych nie wziąłby nikt na świecie, choćbyśmy je darowali; chodzi tu o nasze bruki żelazne, które ma zamiar założyć u siebie Hamburg, jako tanie, trwałe i wygodne. Zawsze to dla nas zaszczyt niemały. Daliśmy przykład Europie! hę! Posiadamy rzecz taką, jakiej żadne miasto nie posiada. O bogi! przychodzi mi myśl, że my i więcej takich rzeczy posiadamy, i że to ja pierwszy zwracam na to uwagę. Czyż jakakolwiek stolica europejska posiada np. takie konie, jak te, które chodzą w naszych omnibusach, a które podobniejsze do widm lub szkieletów, nie zdolnych napozór do dźwigania samych siebie, dźwigają jednak ogromny ekwipaż, wraz z sie-