Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 58.djvu/070

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ska z Ujazdowskiego placu, — filozofowie na dziennikarzy. Tych ostatnich zwłaszcza starożytność nie znała, i to się przyczyniło do przechowania ówczesnych pojęć we właściwem i bezstronnem świetle, tak, jak w rzeczywistości istniały i w ówczesnem się krzewiły społeczeństwie. Czybyśmy mogli mieć tak dokładne wyobrażenie o ideach w świecie greckim panujących, gdyby podówczas pisywano artykuły o rzeczach społecznych «na obstalunek», w kierunku zamówionym, taki np., jaki zdarzyło się nam przeczytać w onegdajszym Wieku w materyi ubezpieczeń od ognia. Wiek uważał za potrzebne odezwać się w tej kwestyi, którą Gazeta Polska poprzednio traktowała, — a to naturalnie z przeciwnego zupełnie punktu widzenia. Nie dlatego podobno, żeby takie były przekonania Wieku, — bo skądże wziąć przekonania w przedmiocie, którego się nie zna? — ale że tym sposobem można było stanąć w obronie zasady wzajemności, zasady bardzo sympatycznej; a tu idzie koniecznie o trafienie w strunę sympatyczną, — cela fait bien dans le paysage — i może się opłacić. Zrobił się też artykuł, w którym, z toni komunałów, wyszło kapitalne zdanie, że erudycya w materyi ekonomicznej, będącej od lat wielu przedmiotem ścisłych badań, jest zupełnie zbyteczną. Że w istocie zupełny brak erudycyi