Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 48.djvu/051

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tyle tam grobów, że ten, który przywozimy w sobie, przestaje być czemś, co nas wzburza i buntuje jako gwałt zadany ludzkiemu szczęściu. Tam on wydaje się naturalnym, i tylko konieczną zwykłą koleją wszystkiego. Tam wszystko jest grobem, więc jeden więcej przestaje mieć znaczenie. Chore dusze po pogrzebie szczęścia znajdują tam wypoczynek i sen.
Na via Sistina, na balkonie domu niegdyś Sobieskiego, który dziś zwie się »casa Bartholdi«, siedzą tedy chore dusze Kraszewskiego i koją się wielkiem ukojeniem całego Rzymu. Są to rozbitkowie z życia. Kobieta o twarzy cesarzowej rzymskiej, podobna do »bogini Hellenów, Psychy, gdy ją Amor odleciał, stoi dopiero we wrotach życia, a patrzy smutno«. To pierwsza chora dusza. Pochodzi ona z arystokratycznej rodziny, dostała w udziale piękność, bogactwa, wyższy polot ducha — nie dostało się jej tylko nic ze szczęścia. Zaślubiono ją człowiekowi, który był potworem, a choć potwór już nie żyje, ona tyle wycierpiała, że nie wierzy już w szczęście i nie pożąda go. Budzi miłość, bo oto dwaj hrabiowie, August i Filip, stojący koło niej, kochają ją na zabój — ale ona miłości tej nie oddaje. Budzi cześć religijną, a sami wątpi. Brat jej rwie się jeszcze do życia — ona sądzi, że już tylko istnieje, ale nie żyje. Nie pożąda niczego prócz spokoju, i dlatego dobrze tej półsennej wśród grobów rzymskich. Hrabia August