Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 48.djvu/050

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

»Anioł przeleciał i skrzydły białemi dotknął wszystkich głów, wszystkich serc, w których było ponuro i ciasno, rzucając z rosą wieczora, jak perłę, słowo pociechy i miłosierdzia, pocałunek nieba dany ziemi.
— Pax! pax!...«
Pyszne tło, głębokie; ciemne... księżyc tylko uwydatnia kształty i wywodzi je z pomroki, ale postacie nie potrzebują być wyraźne, twardemi liniami obwiedzione. Mogą pozostać tajemnicze i ciągnąć ku sobie ciekawość, jak ciągnie zagadka... Mroki, ruiny, białe promienie księżyca, westchnienia grobów, cisza i zaziemskie: Pax! Słowacki mówi:[1]

«Bo w takiej chwili, ach! dwa serca płaczą,
«Co mają wzajem przebaczyć — przebaczą,
«Co mają wzajem zapomnieć — zapomną...«

Oto balkon przyczepiony do zrębu starej ściany, a na nim rysuje się postać kobieca; powiew od strony Ostia porusza lekko promień włosów na jej bladem czole. W pomroce widać delikatny, czysty a smutny profil. Obok niej kilku mężczyzn, i... powieść gotowa, a przynajmniej gotowe wejście do powieści, zaciekawiające bardzo. Tło dało jej odrazu charakter. Czytelnik zgaduje, że będzie się ona snuła jako sielanka smutna, albo jak rezygnacya po doznanych zawodach...

Do Rzymu wielu przyjeżdża po rezygnacyę.

  1. Przypis własny Wikiźródeł Z wiersza W Szwajcaryi