Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 48.djvu/042

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

doskonale zaopatrzeni w żywność, broń, prochy, a jednak udawali się w pokorę i w namiotach królewskich prosili o »pomiłowanie«; sypali groble przez bagna, by się wymknąć, a po nocach krzyczeli o miłosierdzie i ze śmiertelną trwogą oczekiwali chwili, kiedy Lachy dostaną się do taboru.
Chwila wreszcie nadeszła. Prosty i nieuzasadniony wykrzyk: »Zdrada! starszyzna ucieka!« był iskrą, która padła na prochy.
Słowo to padło jak błyskawica — pisze Kubala — przez cały ogrom taboru i zdjęło przerażeniem i dzikim strachem 200.000 ludzi... Rozbito straże, rozerwano łańcuchy i bramy wozowe, i jak gdyby ogień wybuchnął w drewnianem domostwie, wszystko, co żyło, ruszyło ku grobli na rzece, jak w obłąkaniu, dusząc się i zabijając po drodze etc.
Oczywiście wojska królewskie jednocześnie ruszyły do szturmu. Mazury rzucili się w pogoń za uciekającymi. Rozpoczęła się rzeź najokropniejsza rozpętanej zemsty. »Cokolwiekbądź — mówi autor — ludzkość wyparła się siebie samej«.
»Stary patryarcha aleksandryjski sądził, że go siwa broda i powaga jego stanu uratuje od śmierci. Wyszedł w złotej kapie, w wielkiej mitrze z czerwonego aksamitu, otoczony gęsto klerem, krzyżami, światłem. Ucięto mu głowę« etc.
Dzień ten był ryczałtową wypłatą za Żółte