Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 48.djvu/030

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a tymczasem czerń cisnęła się wołając: »Lachy! pokłońcie się Chmielowi. Niema dla was rady!«
Wieść jednak była fałszywa. Traktaty z Chanem i Chmielnickim pod Zborowem doszły do skutku. Wkrótce przybyli nowi posłańcy. Oblężenie dobiegło końca. Mimo tego jedna okoliczność o mało nie rozpaliła nowych walk. W obozie królewskim przyjęto warunek, że oblężeni pod Zbarażem zapłacą Chanowi kilkakroć sto tysięcy talarów. Chan i Chmielnicki upominali się teraz o nie.
Ale oblężeni chcieli do końca pozostać bohaterami: »Nie obiecywaliśmy nic i nic nie damy. Pierwej zginiemy wszyscy. Mamy jeszcze szable w ręku« — odpowiedzieli.
Chmielnicki nabiegł krwią i przysiągł, że ich za łby z gniazda wywlecze. Ale nie było to łatwe. Tymczasem traktaty zborowskie stały się wiadome w obozie. Wstyd było słuchać im, lwom zbaraskim. Jednakże oblężenie zdjęto. Dnia 23 sierpnia pozwolono już żołnierzom wychodzić z obozu. Pomiędzy dwoma wojskami stanęły naraz tysiące bud przekupnich, i rozpoczął się jarmark. Teraz, gdy wojna się skończyła, oblegający wyrażali głośno swój podziw dla oblężonych. Wojska mieszały się z sobą. »Polacy kupowali konie i żywność od kozaków, znajomi częstowali się gorzałką, chlebem, jabłkami — 25 września tabory kozackie i tatarskie ruszyły w drogę«.
»Oblężeni — mówi Kubala — odetchnęli