Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 48.djvu/026

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stał się mniejszym. Nieprzyjaciel sprowadził wielkie maszyny, czyli tak zwane hulajgrody, drabiny, mosty i ze swej strony począł sypać szańce. »Mnożyły się te kretowiska z każdym dniem coraz bliżej i stanęły tak blizko reduty, że jeden z drugim rozmawiać mogli«.
Wojsko jednak »zasmakowało w obronie«. Odtąd każda noc przynosiła szturm zajadły, każdego dnia sypano nowe wały. Nocą 19 lipca przypuszczono znowu szturm jeneralny, który przerwała niesłychana burza. Obie strony ogarnął duch bohaterski. W chwilach krótkiego spoczynku rozmawiano z sobą z wałów, potem bito się z niebywałą zapamiętałością. Pewnego razu 500 rycerzy, sprzysięgłszy się z sobą, zsiadło z koni i rzuciło się na oblegających. Przez głęboką wodę dotarto do samych okopów nieprzyjaciela, połamano mu chorągwie, wyrznięto w pień poukrywanych w szańcach podziemnych i spalono hulajgrody.
Nazajutrz zmniejszono znowu obóz. Kule padały tak gęsto na wały, że trupa nawet nie można było uprzątnąć. Oblegający tymczasem zamknęli obóz trzecim wałem, a aproszami docierali do samych wałów polskich. Współczesny opowiada nam o tem co następuje:
»Tam bywało, szablami, kijami, kamieniami, procami, bryłami ziemi i rozmaicie z nimi walczono. Gdy przyszło do walki, mieszały się choręgwie tak, że w dymie od strzelby nie znać