Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 48.djvu/025

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Trzydzieści armat rzucało kule do obozu, nieprzeliczone tłumy Tatarstwa i czerni szły ku wałom z wrzaskiem okrutnym, z zaciekłością i niepohamowaną odwagą. W obozie obnoszono po wałach Najśw. Sakrament; żołnierze »w milczeniu i z wytężoną uwagą czekali na nieprzyjaciela, który hucząc i wyjąc, uderzał tu i owdzie«. Chmielnicki śmiał się, obiecując Tatarom, że jutro wieczorem w zamku nocować będą.
Ale były to pierwsze dopiero próby. W poniedziałek nadciągnął tabor, we wtorek 13 lipca rozpoczął się szturm jeneralny, jeden z najgwałtowniejszych.
Oblegający lecieli jak na stracenie. Główne ataki wytężono na kwaterę Wiśniowieckiego — wszystkie jednak zostały odparte. Rowy i fosy zarzucono trupem ludzkim, który miejscami leżał »na chłopa« wysoko. Rozpoczęła się rzeź na wałach. Oblegający i oblężeni walczyli z rozpaczą. Bitwa wrzała i pod wałami, bo raz w raz z obozu wypadały jak huragan straszliwe chorągwie pancerne. Wiódł je Marek Sobieski. Współczesny dyaryusz z nieporównaną prostotą mówi: »Co jazda zajechała, wszyscy w staw topili się, że mało wody znać było, a co nie tonęło, pchało się znów zaciekle na okop i lgnęli tam jak muchy w mazi«. Szturm wreszcie odparto. Chmielnicki rozpoczął regularne oblężenie. W obozie też poznano, że trudno bronić wałów zbyt rozległych, i w nocy usypano nowe. Nazajutrz obóz