Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 47.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pliwość, czy powieść nawet na gruncie galicyjskim nie jest przesadą. Jak to? — czyż tam ludzie nie wiedzą, że po dniu dzisiejszym następuje jutro, że dwa a dwa jest cztery? Czyż tamtejsze stosunki obywatelskie są tego rodzaju, że koniecznie popychają do ruiny, a tamtejsze zbytki i wymagania trapią kraj, jak go i trapiły? Jeśli tak, to »Romans pana Michała« powinien stanowić w tamtej prowincyi epokę — widocznie bowiem nikt dotąd nie otworzył oczu temu najciemniejszemu z europejskich społeczeństw. Ale czyż tak jest? W naszej prowincyi — rzeczy się zmieniły. U nas »Romans pana Michała« nie jest epoką, ale wprost anachronizmem. Polowanie na posagi miało i tu niezaprzeczenie miejsce, działo się to zaś wówczas, gdy młodzi ludzie zdolni do żeniaczki, dzielili się na dwie z niewielu wyjątkami kategorye: mniej więcej zrujnowanych obywateli ziemskich i urzędników. Pierwsi musieli oczyszczać hypoteki i spłacać zaległe raty Tow. Kred., drudzy sami nie mogli z pensyi wyżyć. Dla obu tych kategoryi posag był jedyną deską zbawienia. Dziś zmieniło się to w ten sposób, że co do obywateli, kto miał zbankrutować, ten już zbankrutował, zlicytowali go, sprzedali, i — przepadło, a kto się ostał, ten względnie ma się lepiej; urzędników zaś krajowców jest tak mało, że niema co o nich mówić. Młodzi ludzie dają sobie radę dziś cyrklem, wagą, miarą, piórem, i zarabiają tyle, że za po-