Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 47.djvu/050

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

staje się dzieckiem, zbiera kwiaty, a z nimi razem jej uśmiechy i wejrzenia; rozpamiętywa słowa, staje pod jej oknami jak student, błagalnym wzrokiem spogląda na jej rodziców i krewnych: zrzekłby się wszystkiego dla niej: sławy, wielkości, duszęby oddał na potępienie, ciało na męki. On, który ogarniał sercem świat cały, on, który kochał piękno boże, ludzkość, naturę, słońce, błękitną głębinę nieba, majowe blaski, róże rozkwitłe, tajemną muzykę przyrody, woła omdlały i osłabły z miłości przy ukochanych nogach dziewczyny:

Ich liebe sie nicht — ich liebe alleine:
Die Kleine, die Feine, die Reine, die Meine!

Co w tobie jest? jakąż siłą tajemną obdarzyło cię, dziewczyno, przeznaczenie, że dusza samotna oderwać się od ciebie nie może; serce wlecze się za tobą, jak pies pokorny za panem, a myśl krąży ustawicznie koło twej jasnej głowy? Czy ty jesteś naprawdę aniołem, naprawdę czemś boskiem? Czemu na twój widok jasność napełnia oczy, a taka mocna tęsknota ogarnia, gdy znikniesz? Ty maleńka, ciężysz tak szerokim ramionom, że gną się pod tobą, jak barki świętego Krzysztofa z legendy pod ciężarem Dziecięcia-Zbawiciela! Czy ty nie jesteś tą pospolitą dziewczyną, jakich tysiące siadują w oknach i na balkonach ulic miejskich?
Nie jesteś — bo oto Prometeusz, ze światła,