Przejdź do zawartości

Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 37.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pani Elzenowa chciała koniecznie dowiedzieć się, co go zasępiło, lecz żadnym sposobem nie mogła wydobyć z niego odpowiedzi. Wówczas nawpół żartobliwie, nawpół ze smutkiem poczęła wyrzekać na artystów. Co za nieznośni i dziwni ludzie, których lada co zraża, byle co zaboli, i którzy zamykają się zaraz w sobie, a potem uciekają do swych samotnych pracowni. Dziś oto trzy razy zauważyła, jak w nim odnalazł się malarz... To źle!... To też za karę, niechże ten niegodziwy malarz zostanie na obiad, aż do wieczora.
Świrski jednak oświadczył, że musi wracać; poczem zwierzył jej swoje troski artystyczne, kłopot z odnalezieniem modela do »Snu i śmierci«, a wreszcie nadzieje, jakie do tego obrazu przywiązywał.
— Widzę ze wszystkiego, — odpowiedziała, uśmiechając się, młoda wdowa — że zawsze będę miała jedną straszną rywalkę, to jest sztukę.
— To nie rywalka — odpowiedział Świrski; — to bóstwo, któremu pani będzie służyła wraz ze mną.
Na to regularne brwi pięknej pani zmarszczyły się lekko na jedno mgnienie oka, ale tym-