Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 13.djvu/071

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  67  —

— Karol?
— Co?
— Śpisz?
— Nie...
— Słuchaj! Ja się boję... Mów, co chcesz, a ja się będę modlił...
— To się módl!
— Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się Imię Twoje, przyjdź królestwo Twoje...
Łkanie przerywa nagle słowa młodego jeńca... wszelako słychać jeszcze przerywany głos:
— Bądź... wola... Twoja!...
— O, Jezu! — wyje coś w piersiach Bartka! — O, Jezu!...
Nie! on już nie wytrzyma dłużej! Chwila jeszcze, a krzyknie: «Paniczu! toć ja chłop!...» Potem przez okno... w las... Niech się dzieje co chce!
Nagle od strony sieni dają się słyszeć miarowe kroki. To patrol, a z nim podoficer. Zmieniają straże!
Nazajutrz Bartek od rana był pijany. Następnego dnia także...


∗             ∗

Ale w dalszych dniach przyszły nowe pochody, potyczki, marsze... i miło mi oznajmić, że