Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (1883) t. 5.pdf/285

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wrócił pijany. I Boga zapomniał i po polsku zapomniał. Położył się spać, wytrzeźwiał, a teraz znowu pije, i moją pracą, moim potem płaci. A zkądeś wziął tych pieniędzy? Nie mój-że to starunek, nie moja krwawica, co? Oj ludzie, ludzie, nie katolik to już, nie człowiek, to je Niemiec opętany, co po niemiecku szwargoce i na krzywdę ludzką dybie. To jest odmieniec, to jest...
Tu kobieta zalała się łzami, następnie podniosła głos o oktawę wyżéj:
— Głupi był, ale dobry; ale teraz co z niego zrobili? Czekałam-ci go wieczór, czekałam i rano i doczekałam się. Znikąd pociechy, znikąd zmiłowania! Boże mocny! Boże cierpliwy!... Żebyś ty skołowaciał, żebyś do reszty Niemcem ostał.
Ostatnie słowa skończyła tak żałośnie, że prawie śpiewając. A Bartek na to:
— Cichoj, bo cię lunę!
— Bij, utnij głowę, utnij zaraz, zabij, zamorduj — woła natarczywie kobieta i wyciągnąwszy szyję, zwróciła się do chłopów:
— A wy ludzie patrzajta.
Ale chłopi poczęli się wynosić. Wkrótce karczma opustoszała, został tylko Bartek i baba z wyciągniętą szyją.
— Cóż tę tchawicę wyciągasz jak gęś — mruczał Bartek. — Chodź do chałupy.
— Utnij! — powtarza Magda.
— Oto, że nie utnę — odparł Bartek i wsadził ręce w kieszenie.
Tu karczmarz chcąc położyć koniec zajściu, zgasił