Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (1883) t. 5.pdf/279

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pomagali, ale bogać! I cóżeś ty zdrów? Oj raduję ja ci się, raduję! Bóg cię strzegł. Chodź do chałupy. O dlaBoga, coś niby Bartek, niby nie Bartek! A tobie co? Rety!
Magda w téj dopiéro chwili spostrzegła długą szramę, ciągnącą się przez twarz Bartka, przez lewą skroń, policzek, aż do brody.
— At nic... Kiryser mnie ta pomacał, ale i ja jego téż: W szpitalu byłem.
— O Jezu!
— Ej, mucha.
— A chudyś jak ta śmierć.
Ruhig! — rzekł Bartek.
Był rzeczywiście wychudły, zczerniały, obszarpany. Prawdziwy zwycięzca! Przytém chwiał się na nogach.
— Cóżeś ty, pijany?
— Ti... słabym jeszcze.
Był słaby, to pewno! ale był i pijany, bo przy jego wycieńczeniu, jedna miarka wódki wystarczała, a Bartek na stacyi wypił ich coś cztery. Ale za to miał animusz i minę prawdziwego zwycięzcy. Takiéj miny nigdy przedtém nie miewał.
Ruhig! — powtórzył. — Skończyliśmy krieg! teraz ja pan, rozumiesz? A to widzisz? — Tu ręką wskazał na krzyże i medale. — Wiesz com za jeden? — Hę? links! rechts! Heu. Stroh! siano! słoma! słoma! siano! halt!
Ostatnie halt! wrzasnął tak przeraźliwie, że kobiéta odskoczyła o kilka kroków.
Cóżeś ty oszalał?
— Jak się masz Magda! Kiedy ci mówię: jak się