Strona:Pisarze polscy.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

politykomanii krajowej: sam wybierał ziarna, które miał rzucać, i nie dozwalał nikomu krępować swego wyboru — więc szedł do walki sam, zwalczany nieraz przez tych, którym był najbliższy. Lecz sądzę, że nie szukał ani pomocy, ani zapłaty. Syn ludu, który dał podwaliny pod moralną budowę świata i nie doznał nic prócz hańby i udręczenia, tajemnemi drogami dziedzictwa przyzwyczajonym być może do pracy bez nagrody i wdzięczności. Niejeden wprawdzie zyskał poklask to za powieść, w której z dziwną prostotą i prawdą odsłaniał nędzę nędz, toczącą najniższe warstwy żydowskiego tłumu, głód ciała i głód duszy żrący najmłodsze pokolenia, to za dramat, gdzie w prostych a silnych konfliktach uderzają o siebie zasadnicze przeciwieństwa dusz ludzkich, to za szkice krytyczne, pisane ręką miłośnika i nieraz entuzyasty, to za artykuły społeczne, z których zawsze przegląda myśl troskliwa, dobra ogólnego baczna — z tych niejedna już w czyn szlachetny się wcieliła — że przypomnę chociażby Uniwersytet ludowy, ogarniający dziś całą Galicyę. Ale sama treść duszy Feldmana pozostaje obca i niezrozumiana. Ten człowiek walki nie wnosi do boju nierozdwojonej, jednej, wszechsilnej miłości. Serce jego jest pęknięte i rozdarte między dwa światy, które więcej niż kiedykolwiek odstrychnęły się dziś od siebie. Z mrocznej głębi potęgą woli, siłą niezmordowanej pracy i zdolności Feldman wznosił się, wyrywał i wydobywał z cieśni na światło — lecz na górze nie było towarzyszy, został więc sam. Spodziewał się znaleść otwarte serca, zna-