Strona:Pisarze polscy.djvu/054

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pierwiastków kosmopolitycznych: i błędy i zalety wasze są wasze własne.
Chciałem się rozpisać o błędach waszych — jest-że co słodszego jak przyjacielowi przyganiać — lecz znajduję jeszcze jeden argument, aby wam dowieść, iż nie jesteście modernistą. Do tego punktu bowiem zawczasu pragnę was przygwoździć. Podobno, jeśli wierzyć różnym artykułom — dla modernistów najważniejszem jest schwytanie wrażenia: uganiają się oni za odcieniami, za utrwaleniem takich drżeń, które dotąd przeszły niepochwytne. Wielkie namiętności są za ciężkie na dzisiejszą twórczość, lub, jeśli kto woli, za proste. Przyznacie chyba, że człowiek, który napisał »Familię«, dramat osnuty na jednej namiętności, wybuchającej tak gwałtownie, iż nie wszyscy mieli siłę patrzeć na jej przejawy — że człowiek taki zuchwałym chyba być musi, aby do wszystkich tytułów swego szlachectwa jeszcze o tytuł modernisty się dopominać.
Ale dość już chyba traktatu estetycznego, bo i tak to dowodzenie cały list prawie wypełniło. Wiem dobrze, że jest ono może bardzo dowolne, gdyż o wiele lepiej znam waszą duszę czującą, niż tę piszącą. Są one wprawdzie ze sobą w styczności, ale bynajmniej nie są jeszcze koniecznie jednakowe. A o ile jako człowiek jesteście otwartym i szczerym, o tyle, jako artysta nie pozbyliście się jeszcze skrytości. Przyznałem się ze skruchą, jaką niespodziankę sprawiliście mi »Legendami«. Kto wie, czy tak łatwo wyrwiecie się z krain czystej fantazyi: przypominam sobie, żem widział u was bardzo po-