Strona:Piotr Nansen - Spokój Boży.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ich nareszcie po długich poszukiwaniach. Banda składała się ze starej baby, jej siedmiu synów i prześlicznej dziewczyny, kochanki Ericka, najstarszego z braci. Zbezczeszczenia, grabieże, podpalenia — to były jeszcze ich najmniejsze przestępstwa. Niejedno zabójstwo, niejeden okrutny czyn mieli na sumieniu. Niańka mi opowiadała, że największą przyjemnością dziewczyny było przywiązywanie dzieci do gorejącego pieca. Całe miasto świętowało, gdy ją, obnażoną do pasa, biczowano przed ratuszem — a dnia następnego stracono pod szubienicą. Kochanka Ericka wzbudzała pewną litość. Była tak piękną, młodą i zgrabną — a gdy ją bito, jęczała tak rozpaczliwie... Ale o litości mowy być nie mogło. Przecież to ona była najokrutniejszą, znęcała się i piekła biedne, małe dzieci.
Naokoło rynku szynki, stare domy kupieckie, w których odpoczywają chłopi w dnie targowe; ten to plac jest najulubieńszem miejscem zabaw dziecięcych. Budynki, ozdobione mnóstwem drewnianych galeryjek, obwieszone sznurami suszonych śledzi, chwieją się podobnie, jak pijane i zgniłe od starości oficyny i schody. Na górach tych budowli bawimy się w rozmaite gry — a szczególniej w chowanego. W sobotę siedzę za szynkwasem, rozlewam chłopom i dorożkarzowi białe piwo i wódkę. Dorożkarz jest moim przyjacielem. Mieszka w otworze ściany stajennej i w tem to mieszkaniu, o powietrzu przesiąkniętem wonią końskiego gnoju, spędza bardzo wesoło swe kawalerskie lata przy gotującej