Strona:Piotr Nansen - Próba ogniowa.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sobiona, a w sztuce Amora bieglejsza od wszystkich, jakie kiedykolwiek znałem. Przywiązana jest do mnie... szalenie!...
Mimo woli chrząknąłem: Hm, hm!...
— Wiem o czem ty myślisz — mówił w dalszym ciągu przyjaciel — przypomniałeś sobie jej męża... Wiesz dobrze, że go nie kocha; wobec tego chyba nie wątpisz, że oddała mi serce...
— Tego jestem zupełnie pewny; zbyt jaskrawo to okazuje.
— A może sądzisz, że jest mi niewierną?...
— Nie mam powodu tak sądzić.
Przyjaciel wychylił potężną szklanicę wina., policzki nabiegły mu krwią, a głos drżał mu lekko gdy wymawiał słowa:
— Ja cię pojmuję; masz na myśli jej kokieterję... Sama mówiła mi, że cię kokietowała; wyznała nawet, że gdyby mnie nie posiadała, byłaby zdolną zakochać się tylko w tobie. Jeżeli chcesz jednak prawdy się dowiedzieć, to ja sam zachęcałem ją do flirtowania z tobą. Tak... ja ją zapewniłem, że ty jesteś jedynym człowiekiem, któremu nie zazdrościłbym pozyskania jej względów. Śmiejesz się z tego?... Wierzaj, że słowa moje to święta prawda!... Nie dalej, jak wczoraj wieczorem pytałem jej, czy pozwoli cię sprowadzić?... Zarumieniła się biedaczka i rozpłakała.
— A gdyby się zgodziła, ty byłbyś płakał!...
— Słowo honoru, że nie!... Po pierwsze, jesteś moim najlepszym przyjacielem i z tobą chętnie wszystkiem się podzielę co mam najdroższego; po drugie — może to niemoralne co powiem zapewniam cię, że w oczach moich nie utraci ona powabu, jeżeli ty, wyborny znawca kobiet, znalazłbyś, w niej upodobanie.
— Mój drogi, nie zapominaj, że na samą nawet propozycję, ona płakała i oburzała się...