Strona:Piosnki i satyry (Bartels).djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nawet (jeśli czasu staje) o Polsce cokolwiek
Byle tylko przedewszystkiem myśleli o żonie.

Patrzcie, idzie radca miejski, ale taki który
Radzi tylko, aby Kraków z wyroków przedwiecznych
Zasługiwał na opinją najbrudniejszej dziury
Z wszystkich miast prowincyonalnych i pseudo stołecznych
Wbrew przeciwny wodociągom i kanalizacyi,
Nieprzyjaciel utrzymanych z niemiecka ogrodów,
Gardłował przeciw Sukiennic głośno restauracyi,
I nigdy we własnym domu nie dał wymyć schodów.

Ci dwaj młodzi w okularach, a z pincenezem trzeci
Wszyscy trzej trochę garbaci i nadzwyczaj mali,
Stulecia dziewiętnastego i postępu dzieci,
Przed dwudziestym rokiem życia czują się dojrzali,
No i wielcy, z czego wnoszę, że muszą się krajem
W chwilach wolnych od bilardu zajmować troskliwie,
W charakterze publicystów, byleby nawzajem,
Kraj ich czcił, a ich ramoty czytywał skwapliwie.
 ....................
 ....................
Tak, że gdyby się życzenia tych stronnictw ziściły
Z całej Polski, w krótkim czasie sameby zostały
Żydy, i ta garstka chłopów, których nie zniszczyły
Wódką, lichwą i podstępem dotąd ich kahały.
To też zdaniem mojem taka opieka losami
Naszemi, równać się może w poprawnym okazie,
Nie tylko rządom moskiewskim, z knutem i pałkami,
Ale nawet cokolwieczek morowej zarazie.

Skoro więc tyle jest tylko tych, co razem wzięci,
Mniej w kraju robią porządku, jak zgrozy i krzyku,
Inni zaś są sami sobą zupełnie zajęci,
I tyle myślą o Polsce, co o Mozambiku,
Próżnobym siedział przy oknie i napróżno czekał,
Z nosem prosto wymierzonym w środek trotuaru.
Patryoty bym się nigdy na nim nie doczekał,
A nawąchał tylko smrodu i dostał kataru.